nie lubię zimnych mokrych dni jesieni
bo wtedy myśli jak pająki
rozłażą się po kątach
szukając strawy dla zgubionych marzeń
roztańczone nimfy
w obrazach wymyślonych zdarzeń
czarują bosych stóp błyskami
nadając rytm muzyce słońc
z całego zbioru ludzkich przeżyć
bajkowych snów
wędrówek wzdłuż rozległych dolin
cudownych jezior
czarnych gór
i ścieżek wydeptanych w leśnym runie
buduję zamek
dla ostatnich dni
składam mury z ptasich piór
umalowanych na różowo
jak w czapce błazna u stóp króla
zszywam je nićmi z lnu i miodu pszczół
ubieram gałązkami wierzb płaczących
tworzę witraże z fal jeziora
i wieże sięgające nieba
z cegieł samotności